Mittwoch, 12. September 2012

To takie polskie, to takie holenderskie ... czyli do czego służą hamulce w rowerach?

Kropek już trzeci tydzień eksploruje ten fascynujący kraj oraz ludzi w nim zamieszkujących i chciałby się w związku z tym podzielić refleksją na temat holendersko-polskich prawd i mitów :)

1. Porządek:

Kilka dni temu Pan Han skłonił Kropka do refleksji na temat własnej kultury :) Otóż jest tak, że fundacja, która tu Kropka przysłała dała Kropkowi 200 EUROsów na przygotowanie językowe. Fundacja chciałaby również wiedzieć, że Kropek tę kasę rzeczywiście na to właśnie przygotowanie (a nie np na piwo) wydał i w związku z tym wymaga po powrocie rachunku na tę właśnie kwotę. No i Kropek rozmawiał sobie z Panem Hanem na temat kursu i Pan Han do Kropka w te słowa: "No to sobie zapłacisz 60 EURO za egzamin, a na resztę wystawimy Ci oszukany rachunek". Na co Kropek stwierdził, że jednak chciałby porządnie zapłacić za wszystko co jest na rachunku ... na co Pan Han zmierzył Kropka od góry do dołu swoim holenderskim wzrokiem i stwierdził: " Ech, bo Ty masz takie POLSKIE przyzwyczajenia".

Strasznie miło wiedzieć, że jest na świecie ktoś, kto uważa że porządek jest POLSKĄ cechą :D

2. Domy:

Holendrzy budują domy do góry. Znaczy niby każdy dom na tym świecie nie jest budowany od dachu w kierunku piwnicy, ale Holendrzy robią to specjalnie. Ktoś kiedyś Kropkowi tłumaczył, że to po to, żeby uniknąć wyższych podatków. Bo podatek za dom jest tutaj naliczany od jego powierzchni (ale nie od wysokości). W efekcie holenderskie domy są wysokie i strasznie wąskie, zwłaszcza że połowę owej powierzchni i tak zajmują schody typu "kamikadze". No cóż ... potrzeba jest matką wynalazków :)

3. Rowery:

Na ten temat możnaby książkę napisać...

Rowery zajmują w kulturze holenderskiej uprzywilejowane miejsce. Dość stwierdzić, że mają tu wg prawa całkowite pierwszeństwo w ruchu. Zasada ta wyraża się m.in. w taki sposób, że kompletnie w każdym wypadku z udziałem rowerzysty winna jest druga strona :)

Jest tu też mnóstwo bardzo szerokich dróg rowerowych ... albo ... może inaczej ... tu NIE MA szosy, która nie dzieliłaby się na szosę właściwą i drogę rowerową. Po tych ostatnich jeździ dosłownie WSZYSTKO! Od rowerów począwszy poprzez swego rodzaju ryksze, wózki inwalidzkie, skutery na motorach skończywszy. A przepisy ... who cares? ;)

Tak Kropek w Holandii utwierdził się w przekonaniu, że nigdy nie zrobi prawa jazdy! Bo o ile Józefiną z powodzeniem może zakręcić szerokim łukiem przez pół ulicy, a jak coś mu wyjedzie "przed maskę" skręci kierownicę i już, z samochodem już by chyba nie miał tak łatwo :D

W ogóle Kropek prawie umarł z zachwytu jak zobaczył na parkingu przed swoją szkołą znak następującej treści:

"Fietsen, bromfietsen en snorfietsen afstappen" z którego jasno wynika, że Holendrzy mają 3 rodzaje rowerów :)

Kropek tak jeszcze do końca tego nie jarzy, ale tak na teraz:

fiets - rower prawdziwy
bromfiets - rower elektryczny (znaczy z silniczkiem)
snorfiets - motorynka

W ogóle holenderskie słowo "fiets" jak i wszystkie inne jego odmiany są onomatopeiczne tzn. rower tak właśnie się nazywa, bo robi "fiuuuuu ..." jak jedzie (a jego elektryczna odmiana robi jeszcze przy tym "brrruuum"). Prawda że fascynujące?

A na koniec pieśń traktująca pośrednio o przyglądaniu się rowerom:



P.S. Dziś Kropek stał się pełnoprawnym, legalnym holenderskim obywatelem :) Ma już też holenderski numer NIP i jakby chciał mógłby się w weekendy zacząć przydawać holenderskiemu społeczeństwu i np pójść do pracy. Z tym że na razie opcja wolnych weekendów podoba mu się tak bardzo, że się jeszcze będzie musiał mocno zastanowić czy chce :)

1 Kommentar: